piątek, 9 września 2016

Rzęsy z Ali ;)

Cześć Kochani!

Dziś obiecana recenzja rzęs z aliexpress. Słowem wstępu - długo była tu znów cisza, ale to ze względu na moją zmianę pracy, układanie grafiku i dodatkowo podpasowanie sobie jazd z kursu na prawo jazdy. Teraz już oficjalnie mogę powiedzieć, że dołączyłam do grona wizażystów marki Paese ; ). Serdecznie zapraszam do Supersamu w Katowicach na wszelkie usługi beauty - począwszy od makijażu a skończywszy na paznokietkach. Oczywiście zapisy na makijaż prywatnie do mnie nadal są aktualne i najlepiej robić to za pośrednictwem mojego fanpage'a na Facebooku (znajdziecie go pod nazwą Freak Kosmetyczny).



Kończąc ten przydługi wstęp przechodzę do rzeczy: rzęsy, które recenzuję pochodzą z tej aukcji:
http://pl.aliexpress.com/item/10-Pairs-Makeup-Beauty-False-Eyelashes-Extension-Long-Thick-Cross-Eye-Lashes/32326808779.html?spm=2114.13010608.0.91.qvXAB6

Ich nazwa to: 49QL, a wymiary: 12 mm. Standardowo są przydługie i koniecznie trzeba je skracać - no chyba, że ktoś ma ogromne oczyska. Przycinanie niestety nie jest tak proste, ponieważ pasek nie składa się z oddzielnych kępek, a rzęsy nachodzą jedna na drugą i dosyć łatwo możemy je zniszczyć. Pasek stworzony jest z czarnego sznurka! Zastrzeżenia? Tak - do nowej wersji kleju Duo (przeźroczystego). W Inglocie powiedziano mi, że skład się nie zmienił, a jedynie forma nakładania. Różnica jest taka, że teraz dostajemy klej z aplikatorem - pędzelkiem. Niestety pierwsze co zauważyłam, to to, że zdecydowanie dłużej wysycha i według mnie - gorzej klei. Nie wiem o co chodzi, może jeszcze go rozpracuję, ale póki co okropnie mnie denerwuje... Podobno też od teraz tylko taka forma będzie dostępna na rynku. Niby ułatwienie, ale z drugiej strony znowu rozwiązanie jest mniej higieniczne. Gorzej też czyści mi się z niego rzęsy. No ale... Będę jeszcze go testowała, być może potrzebuję do niego trochę wprawy ;).


A rzęsy? Są... Niezniszczalne i piękne. Dają bardzo naturalny efekt, na pewno nie są dramatyczne. Dobrze przyklejone po chwili nie są w ogóle wyczuwalne na oczach - nawet noszone cały dzień. Jestem w nich zakochana, bo nadają się i na wyjścia i na co dzień. Mądra ja wybrałam się w nich (i w konkretnym makeupie) do... Jump City. Nie przypuszczałam, że tak się zmęczę i spocę ;), a już tym bardziej nie podejrzewałam, że trzy razy przejadę twarzą przez kilka trampolin. W zasadzie nie przejechałam - wbiłam się w nie twarzą (tak, zostawiłam na nich swoje odbicie - nie, więcej nie pójdę tam w makijażu!). I wiecie co? Rzęsy nie odpadły, nie połamały się, nie odkleiły w żadnym miejscu i wyglądały idealnie! Żałuję, że nie zrobiłam zdjęć po tym wycisku... Wytrzymały nie tylko upadki, ale i śmiech do rozpuku i łzy bólu, no i oczywiście pot. Kilka dni później kleiłam je mojej mamie na garden party. Tego dnia wychodziłam rano do pracy, więc rzęsy zakładałam jej już o 7 rano, ściągnęła je dopiero o 2 w nocy. Dały radę!




Czy polecam? Z całego serca. Zwłaszcza, że za 10 par dajemy około 5 zł (wszystko zależy od kursu dolara). Poza aliexpress nigdzie nie dostaniecie tylu pięknych par rzęs w takiej cenie. A dodajmy do tego, że nie są one jednorazowego użytku.


Na powyższym zdjęciu najlepiej widać, że rzęsy wyglądają dosyć naturalne - wcześniejsze były robione sporym zoomem ;).

Nie zapowiadam co za chwilę pojawi się na blogu - chciałabym zrecenzować dla Was paletę cieni Paese, którą jakiś czas temu prezentowałam i tutaj i na Instagramie, ale możliwe, że wcześniej pojawi się zupełnie inny post - mam nadzieję równie potrzebny i inspirujący dla Was.


Kilka osób pytało się mnie w ostatnim czasie jak maluję brwi, jak to robić i czym - macie ochotę na instruktaż?

1 komentarz: