piątek, 26 lutego 2016

3. Haul kosmetyczny. Golden Rose, Kobo, Catrice


Cześć Kochani!
Dziś mam dla Was baaaaardzo dużo zdjęć w tym swatchów produktów, które ostatnio robią sporą furorę w internecie. Recenzje poszczególnych produktów będą pojawiały się kolejno w następnych tygodniach - dziś przedstawię jedynie pierwsze wrażenia zakupionej kolorówki. Choć oczywiście z niektórymi już zdążyłam się polubić. ; ) Nie przedłużając - zapraszam do oglądania, czytania i zadawania pytań!

1. Golden Rose Sheer Shine, Vision Lipstick + konturówka:


To już żadna tajemnica, że moją słabością są wszelkiej maści szminki - ostatnio szalałam na punkcie Velvet Matte, później (choć trochę mniej) pokochałam Matte Crayon, a teraz... No cóż - po zimie usta nie są tak piękne i potrzebują trochę większej pielęgnacji. Szukałam czegoś, co da mi odrobinę koloru przy maksymalnym nawilżeniu. Golden Rose i jego nowość - Sheer Shine właśnie to nam obiecuje - jak mówi producent, jest to: wygładzająca pomadka o transparentnym i błyszczącym wykończeniu z olejkiem arganowym i witaminą E. 

Co czuć na ustach? Olejek! Po nałożeniu pomadki miałam wrażenie, jakbym nakładała sobie olej kokosowy (tak samo tłustawa konsystencja). To czego nie lubię w tego typu szminkach, to ich wysychanie. Choć powinny być nawilżające - w pewnym momencie zaczynają się zbierać w środkowej części ust tworząc bardzo nieestetyczny efekt. Jaka była moja radość, gdy okazało się, że Sheer Shine tego nie robi! Tak, to jest właśnie jeden z produktów, który zdążyłam już przetestować ; ). Zapach według mnie jest kompletnie niewyczuwalny i co najważniejsze - pomadka nie jest z rodzaju tych, które lubią się lepić. Przejdźmy teraz do kolorów:





Wybrałam trzy odcienie Sheer Shine: 08, 32 i 20, które przepięknie wyglądają w swoich opakowaniach - równie pięknych, utrzymanych w macie - kocham ten dizajn! Zwróćcie jednak uwagę na ostatnią szminkę (której opakowanie dla odmiany nie jest w moim guście) w przepięknym kolorze fuksji - co zrobić, musiałam ją mieć ; ). Jest to Vision Lipstick w kolorze 124 - na ustach wygląda przebosko i jest nie do zdarcia. Po zrobieniu swatchy dla Was nie mogłam domyć jej z ręki i dalej widzę małe przebłyski koloru na dłoni. Jest to ten rodzaj szminki, której pigment wpija się w usta. Jej wykończenie jest błyszczące, ale na pewno nie tandetne. 




Jeśli chodzi o konturówkę - jest w kolorze 203 i jak każda z tej serii świetnie trzyma się ust pozwalając na dobre ich obrysowanie. Co więcej - jest samowystarczalna, ponieważ bardzo dobrze przykrywa swoim pigmentem usta. Polecam!

2. Podkład Catrice All Matt + porównanie:


Zacznę wywód od frustracji - Panie w drogerii Natura kompletnie nie znają się na niczym... Przynajmniej jeśli o kolorówkę idzie, dlatego dobra rada - lepiej przeglądajcie wizaż, youtube albo blogi i dopiero potem kupujcie - raczej nie słuchajcie ekspedientek. Poprosiłam o doradzenie w wyborze podkładu - chciałam lekki, niezapychający, przede wszystkim jasny i o satynowym wykończeniu. Panie natomiast wciskały mi ciągle maty i to nie byle jakie maty, ale o ciężkiej konsystencji, które w zasadzie można wyskrobywać z opakowania o bardzo pomarańczowych kolorach. Postanowiłam jednak wybrać coś sama. I tak trafiło na All Matt - nie dajcie zwieść się nazwie! Jest lekki i ma satynowe wykończenie, na dodatek jest nawilżający, więc kobietki o normalnej, mieszanej i suchej skórze powinny być zadowolone. Nie jest to najjaśniejszy odcień - był jeszcze Ivory, który tak jak Colorstay Revlona wpadał w różowe tony. Ten natomiast jest zupełnie inny od wszystkich, które do tej pory miałam - nie jest różowy, nie jest też żółty, jest to beż w najczystszym wydaniu.






Na powyższych swatchach zestawiłam Wam kilka odcieni (światło naturalne, bez lampy). Najjaśniejszy jest Pierre Rene w odcieniu Champagne, ale jest to podkład wodoodporny, lepki i zapychający. Na dodatek lubi ciemnieć i podkreślać suche skórki. Jest to dobry podkład na większe wyjścia. Ciekawym odkryciem było dla mnie zestawienie tych wszystkich odcieni z Mac Pro Longwear w kolorze NW 13 - wydaje się on żółto-pomarańczowy, a w kontakcie ze skórą mojej twarzy idealnie się z nią stapia (choć określiłabym siebie jako typ alabastrowy ; )). Co do samego podkładu Catrice - ma kremową konsystencję i taki sam zapach, jest lekki, nie lepi się, wydaje się mieć średnie krycie i pomimo tego, że nie jest najjaśniejszy (na ręce wygląda porównywalnie do Revlonu) to dobrze stapia się ze skórą (Revlon natomiast robi mi pomarańczowe placki).

3. Kobo - Face Contour Mix i Matt Bronzing & Contouring Powder:


Zakochałam się! To jest moja bezgraniczna miłość! Matt Bronzing & Contouring Powder mam w kolorze 308 Sahara Sand (jest jeszcze druga ciemniejsza wersja). Długo szukałam takiego produktu - nadaje się do codziennego konturowania twarzy osobom o jasnej karnacji - trudno zrobić nim sobie "kuku", można z łatwością kontrolować nasycenie koloru. Dla ciemniejszych kolorów skóry polecam ten drugi puder brązujący (a także dla osób chcących mocniejszego konturowania). Najważniejszy jest sam odcień - nie ma tu niczego pomarańczowego, rudego, ciepłego - nic! Kolor jest zimny, szarawy, wprost idealny do udawania prawdziwego cienia.
Natomiast Face Contour Mix jest bardzo kremowy. Służy do konturowania na mokro - ciemniejszy odcień jest już bardziej czekoladowy, ale mimo wszystko nie wpada w ciepłą tonację. Mamy tutaj pełen komplet - żółte, pomarańczowe i brązowe podkłady, które będą rozjaśniały nam twarz, a tam gdzie tego potrzebujemy dadzą nam świetny cień. Pamiętajcie aby ten produkt zawsze przypudrować, aby przedłużyć jego trwałość.



Poniżej porównanie różnych pudrów brązujących - jak widać przeważają pomarańczowe tony, które mogą nadawać się jedynie do zrobienia sobie krzywdy albo zbrązowienia twarzy (umiejętnego!):



4. Golden Rose Stick Concealer:



Tego produktu nie zdążyłam jeszcze przetestować. Największym problemem jest dopasowanie koloru - wiele z odcieni wpada niestety w róż, trochę obawiam się, że ten będzie odrobinę dla mnie za ciemny, ale sprawdzimy to. Jedyne co na chwilę obecną mogę powiedzieć - jest mocno kryjący, kremowy i ma ciężką konsystencje - dlatego z daleka z nim od skóry pod oczami!


5. Kobo Smooth Make-Up Base i Fixer:


Baza z kobo jest bazą wygładzającą i wypełniającą. Konsystencję ma dosyć wodnistą i niewątpliwie nawilża skórę. Produkt bardzo wydajny, wystarczy wycisnąć na rękę kropelkę o wielkości ziarenka grochu by pokryć całą twarz. Co do samego fixera - jutro zaczynam testowanie.


I to w zasadzie byłoby na tyle. ; ) Pokazywanie Wam zalotki sobie odpuszczę (dorwałam ją w TK MAXX w komplecie z dodatkowymi gumkami, polecam!). A może używacie już którychś z tych produktów, co o nich sądzicie? Naszła Was ochota na jakąś nową pomadkę, a może puder konturujący?



czwartek, 25 lutego 2016

2. Podróby z MAC - nie daj się oszukać!

Tak jak obiecałam - daje Wam znać jaki jest rezultat kupowania kosmetyków (zwłaszcza wysokopółkowych) przez Allegro. Jak pewnie przypuszczacie - fejk i bubel w jednym. Kupiłam MAC Matchmaster u allegrowicza kosmetyki2016, a otrzymałam krem nivea wymieszany z substancją niewiadomego pochodzenia.

Post miał pojawić się już wczoraj, ale po prostu nie dałam rady - spałam ledwo cztery godziny i to snem nie należącym do tych z rodzaju "odpoczywam", tylko raczej "strasznie się męczę" i niestety nie zdążyłam również zrobić Wam swatchy tego cudaka, ale mam inne perełki w postaci zdjęć. Niestety też robionych na szybko, więc przepraszam za telefonową jakość - myślę jednak, że wszystko, co chcę Wam omówić jest doskonale widoczne. Zaczynajmy!

1. Front:



To naprawdę dosyć dobra podróba! Na pierwszy rzut oka nie widać żadnych nieprawidłowości - kolor w butelce wydaje się być taki sam, napisy są poprawne i w dobrych miejscach, czepiałabym się jedynie literki M, ale tego zdjęcie nie oddaje. No dobra, to gdzie nasz handlarz popełnił błąd? Widzicie nakrętkę? "Dziubek" jest z boku, a powinien być ustawiony frontalnie z przodu. I faktycznie mogło się zdarzyć tak, że ktoś źle zakręcił butelkę, ale... Na wszystkich zdjęciach od tego allegrowicza pojemniki są właśnie tak zakręcone! Niestety - w oryginalnym MAC'u to się nie zdarza. ; )

2. Tył:


Tutaj autor pomysłu 'podrobimy MAC'a' niestety źle przemyślał rozmieszczenie napisów. W oryginale znajdują się one od samej góry opakowania, aż do dołu, tutaj są wyśrodkowane. Zaskoczyło mnie, że nie jest to zwykła naklejka, tylko tłoczenie (no szacun, szacun). Poza tym brakuje oznaczenia o utylizacji butelki.

3. Dół flakonu:



Myślę, że nie trzeba być bardzo spostrzegawczym, żeby zobaczyć, że coś tu jest nie tak... Przez ułamek sekundy myślałam, że po prostu "podkład" nierównomiernie się rozłożył, ale nie... W tej buteleczce mamy właśnie takie fikuśne skośne wykończenie, czy ktoś widział takie w oryginalnym MAC'u? No właśnie, nikt nie widział, nikt o tym nie słyszał. W oryginale butelka jest półokrągła.


4. Oznaczenie na spodzie buteleczki: 



Tutaj już kogoś poniosła wodza fantazji. ; ) I właśnie po tym możecie poznać największy bubel roku - raz, że naklejka, a nie nadruk na butelce, a dwa - oznaczenie koloru - 1.0? Serio? Nie spotkacie takich oznaczeń na butelkach MAC'a.

5. Kolorystyka i konsystencja:

Odważyłam się wylać trochę tego czegoś na dłoń i o dziwo - kolor nie był najgorszy i zakrył nawet moje tatuaże... Potem zauważyłam, że wchodzi w lekko różowawe tony. Konsystencja należała do tych gęstych, choć raczej nie lepkich - oryginał Matchmaster jest bardziej lejący.

6. Zapach:

Bardzo szybko zrozumiałam dlaczego ów produkt jest tak gęsty - wsadziłam w niego nochal i... Nivea... Autentycznie zapach kremu Nivea! Tylko, że po krótkiej chwili nie czułam już kremu - podkład przerodził się w prawdziwe obrzydlistwo, Nie potrafię zdefiniować tego smrodu, ale był mocno chemiczny, bardzo drażniący. Najgorsze było w tym wszystkim to, że moje poświęcenie (czyt. wylanie sobie troszkę tego "podkładu" na dłoń) skończyło się całodziennym odczuwaniem tego zapaszku. Nie mogłam go domyć!

Z samym sprzedawcą kontakt był szybki i sprawny, nie robił oczywiście problemów o zwrot, powiedziałabym, że wszystko działo się wręcz ekspresowo! Niestety na moje pytania typu "czy jest to oryginalny produkt" odpowiadał wymijająco "będzie Pani zadowolona", dlatego byłam w zasadzie pewna, że to fake. Tak więc jeżeli bardzo chcecie zamawiać przez allegro, to zawsze zadawajcie tego typu pytania! Jeśli ktoś kręci - odpuście sobie, jeśli powie, że produkt jest oryginalny - kupcie, a potem sprawdźcie wg podanego powyżej wzoru. Okazał się fejkiem? Będziesz miała dowód na to, że sprzedawca Cię okłamał (maile) i powody ku temu, żeby zgłosić całą sprawę na policję. W Polsce handel podrobionymi produktami jest NIELEGALNY i warto o tym pamiętać.

Miał być dziś makijaż sleekiem, ale światło jest tak fatalne (ciągle pada...), że chyba poczekamy do jakiegoś słonecznego dnia.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Kosmetykowa maniaczka


Cześć!

Notka będzie dziś dość krótka - pragnę jedynie na wstępie powiedzieć Wam w skrócie o czym będę pisać. Ci bardziej spostrzegawczy pewnie już się zorientowali, że pragnę stworzyć kolejnego bloga o kosmetykach. ; )

Interesuje mnie głównie kolorówka, a konkretniej recenzje nowszych i starszych kosmetyków, o których kilku słów nigdy nie jest zbyt wiele. Sama często przeszukuję internet w celu odnalezienia cennych informacji o danym produkcie - niestety zdarza się, że bezskutecznie. Jeśli po zakupie okazuje się strzałem w dziesiątkę - super, gorzej jednak, gdy jest po prostu bublem...




Myślę, że pierwsza recenzja + jakiś makijaż pojawi się w czwartek/piątek i będzie dotyczył palety matowych cieni Sleeka v2 + pudru do konturowania kobo. 
Aktualnie czekam na podkład z Mac zakupiony na Allegro - dam Wam znać, czy to oryginał czy jednak fake, bądźcie więc czujne, bo jeśli kupiłam świetny kosmetyk, to będziecie się o niego biły na Allegro (korzystna cena).

Tymczasem kończę ten nic nie wnoszący wywód i zapraszam Was do pilnego obserwowania tego bloga.