wtorek, 9 sierpnia 2016

Missha M Perfect Cover B.B Cream + Prostownica Philips Moisture Protect


Nadszedł ten dzień, w którym w końcu piszę dla Was recenzję używanego przeze mnie przez około 3 miesięce koreańskiego BB ;). 
Produkt ten kosztuje 59.90 zł za 50 ml i dostępny jest na stronie www.missha.pl . Mój odcień to 21, dostępny jest jeszcze jaśniejszy kolor o numerze 13. Zastanawiałam się, który będzie dla mnie idealny, ponieważ zawsze, ale to zawsze muszę mieć najjaśniejszy dostępny w liniach kolor, ale trzeba pamiętać, że to jest koreański krem - a jak wiadomo - Koreanki cenią sobie jasną cerę. 21 był strzałem w dziesiątkę - idealnie dopasował się do mojej skóry, choć po wyciśnięciu na dłoń wygląda na lekko szarawy. Bałam się, że moja twarz będzie wyglądała ja cementową ; ) na szczęście nic takiego się nie wydarzyło.
Jeśli chodzi o krycie - nie jest mocne, ale nie należy też do typowych kremów tego typu. Jest niezwykle lekki w konsystencji, ja zazwyczaj nakładam dwie warstwy i nie ma żadnych konsekwencji pod postacią ciasta na twarzy czy też maski. Skóra po nim jest nawilżona, nie jest lepka i wygląda na rozświetloną. Nie jest to jednak tandetny glow ; ). Ja lubię bardziej matowe wykończenie, dlatego zawsze go pudruję, uważam jednak, że nie jest to konieczne. Utrzymuje się spokojnie cały dzień. Bardzo przyjemnie łączy się z innymi produktami - kremowymi i pudrowymi. 

Powyżej na zdjęciu widać efekty bez pudru. Po lewej stronie moja twarz jest kompletnie naga - nie mam wielu niedoskonałości, ale widać zaczerwienienia i nierówny koloryt. Po prawej stronie nałożony jest BB Cream Missha i jak widać kolor został wyrównany, a drobne niedoskonałości przykryte. Wiem, że człowiek bez brwi to kosmita, ale brwi zawsze robię na końcu ; ).

Tutaj nałożyłam już korektor pod oczy, przypudrowałam powieki i wspomniany korektor. Nałożyłam także kremowe produkty do konturowania, które później rozcierałam BeautyBlenderem. Jeśli chodzi o nakładanie BB - najczęściej używam pędzel z Zoevy Deffined Buffer 103, jednak przy drugiej warstwie poprawiam go Beauty Blenderem, ponieważ wtedy najlepiej się wtapia w skórę. BeautyBlender pozwala na delikatniejsze krycie i trochę większy blask - co kto lubi ; )


BB Misshy to idealny produkt na lato - posiada bardzo duży filtr przeciwsłoneczny, który ciężko dostać w innych kosmetykach - jest to aż SPF42 PA+++. Na zdjęciu powyżej przedstawiam dwa makijaże, w których jedyną różnicą są tak naprawdę usta - ale ile to robi! ; ) Po lewej stronie dzienniak, po prawej bardziej wieczorowy make up (choć dla mnie to nadal dzienniak). Trwały, nie zapychający krem, radzący sobie z mniejszymi problemami skórnymi, dobrze wyrównujący koloryt - czego chcieć więcej? Katuję go ostatnio non stop, nawet na większe wyjścia, bo wiem, że mogę na niego zawsze liczyć! W ciągu dnia naprawdę się na roluje, nie spływa, nie robi plam i nie zmienia koloru! W upały wystarczy go po paru godzinach przypudrować i wygląda dalej dobrze ; ). Jego minusem może być dostępność - mało, która z nas lubi kupować podkłady w ciemno, a niestety zdjęcia czasem różnią się od rzeczywistości. Ten kolor polecam dla bledziochów, a czy warty jest swojej ceny? Zdecydowanie, ponieważ jest dobry i wydajny. Poniżej jeszcze jedno zdjęcie - samego koloru BB:

A teraz pora na szybką recenzję prostownicy Philips Moisture Protect. Jej cena waha się od 300 zł do 400 zł. Musiałam koniecznie kupić prostownicę, ponieważ moją trafił po siedmiu latach szlag. Przede wszystkim - nie używam prostownic do prostowania włosów, tylko ewentualnie ich wygładzania i podkręcenia delikatnie grzywki - moje włosy naturalnie są proste (przynajmniej od czasu, w którym ich długość znacznie się powiększyła, gdy miałam włosy do ramion - wywijały się w każdą stronę.). Zachęciły mnie uwalniający się jony, które mają chronić włos, a także piękny design. Prostownica przychodzi do nas w kartonowym opakowaniu wraz z ochronnym etui:
 
Z tyłu etui jest miejsce na zwinięty kabel, który przypina się rzepem. Uwalniane jony lekko wydają dźwięki ; ) Jest to takie jakby iskrzenie. Funkcję tą można wyłączyć. Prostownica posiada trzy regulacje temperatury - 200, 175 i 150. Nagrzewa się niesamowicie szybko - w jedyne piętnaście sekund i nie jest to zakłamanie. Gorzej z jej ochładzaniem - czas jest zdecydowanie dłuższy, dochodzi do 30 minut. Na szczęście nie muszę kombinować, gdzie ją odłożyć - można to zrobić na wspominanym etui. Ja najczęściej pracuje na temperaturze 175.
Dla mnie bardzo istotne było, żeby nie szarpała włosów, nie wyrywała ich i nie paliła. I tutaj też Philips wypada bardzo dobrze. Płytki są ceramiczne, delikatnie się poruszają, sunie po włosach - nie przytrzaskuje ich. Fajnym gadżetem jest zatrzask na końcu prostownicy, który blokuje ją w zamkniętej pozycji. Dzięki temu nie poparzymy sobie rąk, jeśli przypadkiem dziecko jej wtedy dotknie - też nic się nie stanie. Co do wyglądu - powiedziałabym, że jest biało kremowa z różowymi elementami. Choć powiedziałabym, że te elementy są w popularnym ostatnio Rose Gold odcieniu. Niewątpliwie jest bardzo kobieca i po prostu piękna.


Chciałam pokazać Wam jak działa i do tego testu wykorzystałam moją mamę, której włosy - jak moje dawniej - wywijają się w każdą stronę:
Ich wyprostowanie zajęło mi około dziesięciu minut. Prostownica świetnie nadaje się także do unoszenia od nasady włosów. Czy namawiam do zakupu? Nie koniecznie - na rynku  znajdziecie dużo tańsze prostownicy choćby z Babyliss'y i równie dobre. Ja jestem jednak gadżeciarką, zwracam uwagę na to, jak tego typu rzeczy wyglądają. Lubię też dodatkowe funkcje ; ). Czy jony działają? Mam taką nadzieję ; ) Może to właśnie dzięki nim włosy się nie palą. W każdym razie używanie jej jest samą przyjemnością. Więc jeśli macie więcej pieniążków - to wtedy polecam!

1 komentarz: