Pora przedstawić Wam bohaterów tego wpisu:
1. MATTE PERFECTION (jest to nowa wersja specjalistycznego podkładu matującego. Zmieniła się jedynie nazwa i opakowanie). Cena: 45 zł. Co mówi producent: Podkład o pudrowym, aksamitnym wykończeniu i mocnym efekcie krycia dedykowany cerze mieszanej i tłustej. Nie podkreśla rozszerzonych porów, nie przesusza skóry, znakomicie się z nią stapia. Mikrogąbeczki matujące absorbują nadmiar sebum, a witamina E i kwas hialuronowy zapewniają odpowiednie nawilżenie.
Zdjęcia podkładów pochodzą ze strony www.sklep.paese.pl
2. LONG COVER. Cena: 37 zł. Co mówi producent: Podkład kryjący o przedłużonej trwałości, przeznaczony do cery suchej, normalnej, naczynkowej. Kremowa konsystencja doskonale ujednolica kolor skóry i ukrywa wszelkie niedoskonałości cery. Jego długotrwałe działanie sprawia, że twarz wygląda świeżo i promiennie przez cały dzień bez konieczności poprawek. Pielęgnuje, nawilża i łagodzi podrażnienia. Nie pozostawia śladów na ubraniach.
Zdjęcia podkładów pochodzą ze strony www.sklep.paese.pl
3. LIQUID POWDER DOUBLE SKIN MATT. Cena: 69 zł. Co mówi producent: Matujący podkład dla cery tłustej i mieszanej. Absorbuje nadmiar sebum, tworząc na powierzchni twarzy delikatny, matowy film, pozostawiając jedwabiste odczucie na skórze. Specjalnie rozdrobnione pigmenty zapewniają jednolity, naturalny kolor. Nie osadza się w bruzdach i zmarszczkach. Optycznie wygładza zmarszczki. Zawarte w składzie witaminy A, C, E i F odżywiają delikatną skórę twarzy. Zapewnia efekt „non-transfer".
Zdjęcia podkładów pochodzą ze strony www.sklep.paese.pl
Przejdźmy do gwoździa programu! Czyli do tego jak te podkłady sprawdzają się naprawdę i jak wyglądają na mojej mieszanej cerze (dużo drastycznych zdjęć no make up ;D).
1. Pod lupę weźmy najpierw Matte Perfection. Podkład ten kusił mnie od dłuższego czasu, bo jak już wiecie (lub też nie) uwielbiam matowe wykończenia. Może Was przerazić jego konsystencja, ponieważ jest to naprawdę zbita masa, bałam się, że będzie przypominać plastelinę. Nie jest tak do końca - choć ma przerażającą szpachlę w opakowaniu (makijaż tym cudem może być więc prawdziwym szpachlowaniem ;)) - to bardziej przypomina mus. Rozprowadza się w zasadzie jak masełko. Bardzo przyjemne uczucie na twarzy. Pierwsze wrażenie po nałożeniu? Wow! Kolor świetny, wpadający w żółte tony, jasny - pasujący do mnie. Całkiem niezłe krycie no i matowe wykończenie. Gdy przyjrzałam się bliżej było trochę gorzej - podkład delikatnie był widoczny na twarzy. Nie jakoś bardzo, ale ja go widziałam. Więc nie zgodzę się, że stapia się ze skórą. W każdym razie pudrowe wykończenie to nie był mit. Ja jednak nie wyobrażam sobie nie przypudrowania jakiegokolwiek podkładu. Cała reszta produktów, które nałożyłam do makijażu dobrze rozprowadzała się po podkładzie. Nie robiły się żadne prześwity, dziury, nie przemieszczał się.
Z lewej strony no make up, z prawej z podkładem
Na zdjęciu poniżej po prawej stronie jestem po całodziennym noszeniu makijażu - specjalnie wstawałam do testów w okolicach godziny 8 rano i ścierałam go około godziny 23. Wszystko po to, aby recenzja była jak najbardziej rzetelna i sprawiedliwa dla wszystkich podkładów. Według mnie wypada wieczorem nadal dobrze. Utrzymał się nieźle bez efektu świecenia.
Z lewej z makijażem, z prawej po całym ciężkim dniu ; )
Jednak... Jako, że tak się nim zachwyciłam to postanowiłam dzisiaj nałożyć go po raz kolejny. Dramat. Mówię Wam! Faktycznie moja cera przez ostatnie dni trochę się pogorszyła, ponieważ jestem w tych uroczych kobiecych dniach... Podkład podkreślił każdy możliwy rozszerzony por na moim nosie, powłaził w nie i cudnie robił ciasteczko... A suche skórki? dopiero on pozwolił mi odkryć, że je mam. Serio... Nie widziałam ich dopóki go nie nałożyłam. Faktycznie miałam kilku nieprzyjaciół wągrów na brodzie, których się pozbyłam, ale nie było po nich śladów. Odkryłam, że jednak są. O dziwo z daleka ten podkład nadal prezentuje się dobrze, a czerwone ślady zakrywa wręcz idealnie. Czy polecam? Mimo wszystko tak, ale tylko dla osób o tłustej cerze! Nie polecam tym, które mają rozszerzone pory, zmiany potrądzikowe, czy suche skórki. Według mnie będzie też bardzo dobrze się sprawdzał przy sesjach zdjęciowych.
2. Long Cover... Tutaj brakuje mi słów. Tak bardzo zły jest dla mnie ten podkład. Po pierwsze - jasny kolor wpada w kolor świnkowy. Po drugie - nie kryje, w ogóle nie kryje. Nic, a nic. Podkreśla raczej wszystkie zmiany, grysik, wszystko. Świeci się niemiłosiernie. Zresztą same zobaczcie na zdjęciach. Wyglądam lepiej bez podkładu ;D - to w sumie jest pocieszające. Na pewno nawilża, tego nie mogę mu odmówić.
Po lewej bez makijażu, po prawej z podkładem
Nie chcę się o nim rozpisywać. U mnie się nie sprawdził, ale osoby z bardzo suchą skóra powinny być zadowolone. Nie wiem czy pielęgnuje, bo za krótko go używałam i nigdy do niego nie wrócę. Bardzo nie lubię takiego błysku na twarzy. Musiałam się trochę namęczyć żeby trochę naprawić efekt końcowy ;).
Pod koniec dnia trochę się pościerał. Zauważyłam kilka prześwitów... Świecił się jak... Okropnie się świecił. Efekt trochę podobny do tego, co na mojej twarzy robi Loreal True Match. Nie mówię jednak, że to definitywnie zły produkt, ale nie nadaje się on do cery tłustej czy mieszanej. Muszę jeszcze dodać, że jest najmniej wydajny ze wszystkich przedstawianych dziś podkładów i bardzo wodnisty.
3. Ostatni już dziś gwiazdor to Liquid Powder Double Skin Matt. Oczywiście wybrałam wersję matową, bo nie byłabym sobą (gdy byłabym inna jak mówią niektóre hitowe dziary) wybierając opcję nawilżającą. Nie byłam do niego przekonana - być może dlatego, że nie ufam nowością. Jednak... Zobaczcie sami:
Opcja bez i z fluidem. Ostrzegałam wcześniej, że trochę tego będzie ; )
Fajny, nie płaski mat. Naprawdę dobre krycie. No i kolor. Kolor jest bardzo jasny, żółty, bez odrobiny świnki Pigi! Pięknie wyrównał koloryt, pokrył co trzeba, nie zrobił maski. Dla mnie jest hitowym produktem. Cieszę się, że jednak wzięłam go do testowania. NAJLEPSZY! I faktycznie tak jak mówi producent pozostawia jedwabistą powłokę na skórze. Rozprowadza się najlepiej z całej trójki. Konsystencja jest podobna do większości znanych podkładów. Nie zauważyłam żeby jakoś specjalnie właził w załamania, tworzył brzydki efekt - nic z tych rzeczy. Nie ciemnieje na skórze - przynajmniej nie zauważyłam tego.
Wykończony make up i przy okazji testowanie moich nowych cieni również z Paese oraz podkład wieczorową porą
Jeśli chodzi o koniec dnia - owszem na zdjęciu z fleszem widać, że świecę się na czole i przy skrzydełkach nosa. Nie jest to jednak tak "wyrazisty efekt" jak w przypadku Long Cover. Nie ma siły na takie rzeczy - podkład miałam od rana, było gorąco, byłam także w pracy (gdzie są dosyć ostre lampy). Uważam, że przeszedł test na 100%. Nie wiem jak z tym nie brudzeniem ubrań - takim zapewnieniom nigdy nie ufam. W konsystencji jest bardzo lekki i bardzo wydajny. Wystarczy odrobina na pokrycie całej twarzy. Można nim budować krycie. Jest zdecydowanie większym coverem niż Long Cover. I na pewno dłużej wygląda ładnie. Myślę, ze przez to, że jest to delikatnie nawilżający podkład to na zdjęciu widać błysk (ale również dzięki temu mat nie jest płaski!). W rzeczywistości był on w zasadzie niezauważalny. I co ważne - nie zważył się.
Zdjęcia podkładów pochodzą ze strony www.sklep.paese.pl
Podsumowując: Najlepszy dla mnie jest LIQUID POWDER DOUBLE SKIN MATT. Wygrał ze wszystkimi i stał się moim nowym ulubieńcem. Na pewno kupię całą buteleczkę. Na drugim miejscu plasuje się Matte Perfection co do którego wciąż mam mieszane uczucia. Long Cover to najsłabsza propozycja marki Paese. Jeśli któryś Was zachęcił to zapraszam na stoiska Paese. Do niedzieli jest promocja na kosmetyki kolorowe i pielęgnacyjne -40%. Paletę cieni, którą pokazywałam Wam na Instagramie również kupiłam w promocyjnej cenie 100 zł (palety objęte są inną promocją niż reszta kosmetyków). Ważna informacja: wszystkie podkłady nakładałam za pomocą pędzla i na koniec doklepywałam je Beauty Blenderem - wszystko po to, żeby było sprawiedliwie. Używałam pod spodem nie kolidującego z żadnym z nich zwykłego kremu z Ziaji i bazy z Kobo. Jak tak patrze na te zdjęcia to nasuwają mi się dwie kwestie: po pierwsze - Matte Perfection to niezły photoshop w kremie. A dwa: jak brwi zmieniają człowieka... ; D
Już niedlugo poradnik konturowania a'la Meffy, nie Kim Kardashian :).
fajny efekt :)
OdpowiedzUsuńdziękuję! ; )
UsuńSuper recenzja - rzetelna i porządnie przygotowana :) zastanawiałam sie swego czasu nad podkładem nawilżającym z Paese, bo mam skórę suchą i wrażliwą w dodatku naczynkową... Ale ostatecznie znalazłam swój ideał w podkładzie Ingrid Idealumi. Ogólnie polecam Ci przetestować Ingrid Ideal face bo jest taniutki i ma idealnie beżowy jasny kolor :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ; )
UsuńJa z beżami mam problem... Z reguły na mojej twarzy wyglądają pomarańczowo. Ja na co dzień używam podkładu z Catrice All Matt - fajny kolor, przyjemny efekt. ; )